Gdy w rozmowie u potencjalnego pracodawcy usłyszysz o tym i kolejnym i jeszcze kolejnym złym pracowniku, to czy zapali się u Ciebie lampka alarmowa? Zdecydowanie POWINNA.
Zapewne wiele osób, które przeżyły taką historię nie zdecydowało się na podjęcie pracy w firmie, gdzie źle mówi się o pracownikach.
➡️ Niedawno napisałem o tym, że złe historie o pracodawcach powtarzające się intensywnie w opowieściach kandydata mogą zapalić u rekrutera czerwoną lampkę. Jedna osoba w komentarzu do tamtego posta napisała “dlaczego to nie działa w dwie strony…?”
Wyjaśniam, że zasada „czerwonej czy ostrzegawczej lampki” działa w dwie strony. Piszę o tym, żeby zwrócić uwagę na to, że rozmowa rekrutacyjna to dwustronna komunikacja, a słowa w komunikacji mają kluczowe znaczenie.
Odnotowałem w niektórych komentarzach pod postem, o którym wspominam, że to nieprofesjonalne zwracanie uwagi na takie historie w rekrutacjach, że powinna być merytoryczna ocena.
Pełna zgoda co do merytorycznej oceny. Dobry rekruter to dobry obserwator, widzi to co pojawia się z drugiej strony i wykazuje się dociekliwością pytając dalej.
➡️ Moi rozmówcy mogą mówić, pytać, a słowa mają znaczenie. Moje słowa też. To tylko wskazówka, którą można wykorzystać w procesie rekrutacyjnym. Mogą to zrobić zarówno pracodawcy jak i kandydaci / kandydatki.
A czy Ty znasz przykłady utraty przez firmę kandydatów, a może pracowników wskutek tego, że o tych z przeszłości źle mówiono?
____________
Czytaj też:
Czy zatrudnić osobę, którą kiedyś zwolniłem?
W rekrutacji oferta ma kontrofertę
Oferta pracy od byłego pracodawcy
Dlaczego nowi zarabiają więcej?
Dlaczego rekrutacja to handel?