Strefa komfortu – stabilizacja czy złudzenie?

Poprzez życie, lata doświadczeń, pasma sukcesów i porażek, często ciężkiej pracy budujemy swoją strefę komfortu. Ta strefa komfortu to coś, co wielu z nas postrzega jako stabilizację. Co oznacza dla nas stabilizacja? Jak ją rozumiemy i co poprzez nią chcemy osiągnąć?

W zeszłym tygodniu rozmawiając w gronie wykładowców akademickich usłyszałem informację, że na pytanie stawiane studentom ostatniego roku studiów magisterskich  – jakie macie plany na najbliższe 5 lat?, zdecydowana większość (80-90%) osób odpowiedziała, że planuje osiągnąć zawodową stabilizację. Taka odpowiedź może być pewnie różnie rozumiana, ja jednak byłem nią zszokowany.

Czasy się zmieniają? Może ja mam krótka pamięć? Pamiętam jednak siebie na tym etapie, kojarzę też wielu znajomych i mam wrażenie, że stabilizacja to ostatnia rzecz, która wówczas nam do głowy przychodziła. Chcieliśmy chłonąć, uczyć się nowego, dostawać szansę, zdobywać, osiągać sukcesy  … nie wiem co jeszcze, ale wspomnienia mam dynamiczne. Sukces jest pojęciem względnym, ale właśnie sukces tworzy doskonale wielu znaną strefę komfortu. Nie u wszystkich ta strefa powstaje równie szybko, niektórzy czekają na nią wiele lat i wcale nie jest związana tylko z obiektywnymi zasobami, którymi dysponujemy. Strefę komfortu wyznaczamy w naszej psychice i określamy ją jako coś czego nie chcemy już zmieniać.

Żyję już na tyle długo, że na bazie moich doświadczeń mogę z całą pewnością stwierdzić, że już kilka razy w swoim życiu budowałem swoją strefę komfortu, która dawała mi stabilizację, radość, potem złudzenie a nawet  zagrożenie.  Szczęśliwie zawsze konsekwencją tego ciągu faktów było pobudzenie do dalszego działania, rozwoju. Ale czy trzeba czekać do etapu zagrożenia? Czy nie można wyciągać wniosków? Pewnie można, a nawet trzeba, jednak gdzieś w głębi duszy istnieje tzw. próżność i np. satysfakcja z osiągniętego sukcesu. Ja swój pierwszy sukces osiągnąłem bardzo szybko, zapewne nie byłem jeszcze na niego przygotowany, a z pewnością doszedłem do błędnych wniosków i uruchomiłem cykl, który już wcześniej opisałem. Szczęśliwie obudziłem się o czasie i powróciłem na ścieżkę rozwoju. Teraz jestem świadom, że cały czas buduję swoją strefę komfortu – z mojego obecnego punktu widzenia to tworzenie pozorów stabilizacji, które wcześniej czy później stają się dla mnie zagrożeniem.

Woody Allen powiedział kiedyś – Zbyt mało wiem by być niekompetentnym”.

Każdy człowiek potrzebuje nieustannego rozwoju, długofalowo to jest kluczowe dla naszej egzystencji. Gdy jesteśmy młodzi, kończymy szkołę, studia,  powinniśmy mieć najwięcej energii aby rozpocząć bieg po ścieżce rozwoju. Jeśli na tym etapie nie wypracujemy tego nawyku to później będzie coraz trudniej. Warto o tym pamiętać.

 

O autorze:
Tomasz Nalewajko

Cześć, jestem Tomek. Jestem człowiekiem, którego głównym zainteresowaniem jest… inny człowiek. Patrzę, słucham, obserwuję. Ten blog to moje ciekawsze (lub mniej) wnioski o nas samych. Przyjemnego czytania!
Powrót

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.